Ikonografia Fryderyka Chopina

W poszukiwaniu prawdziwego oblicza Chopina

Próby określenia rzeczywistego wyglądu Chopina doczekały się efektownych i pełnych rozmachu badań. Ich inicjatorem i głównym moderatorem był Czesław Sielużycki, który do współpracy zaprosił nie tylko chopinologów, ale i przedstawicieli antropologii, medycyny i… kryminalistyki. Badacze ci korzystali ponadto z opinii malarzy i grafików[1].

Za cel postawiono możliwie wiarygodną rekonstrukcję wyglądu Chopina, a także krytyczną selekcję i waloryzację znanych portretów kompozytora. Jako źródła i dokumenty poddane badaniom posłużyły obie wersje masek pośmiertnych, dwa dagerotypy, ekspertyzy antropometryczne szczątków kostnych obojga rodziców, opisy wyglądu Chopina pozostawione przez uczniów i znajomych oraz uwagi o portretach i rzeźbach, wypowiedziane przez samego kompozytora i bliskie mu osoby.

Badania zaowocowały szczegółową charakterystyką wyglądu Chopina, a zwłaszcza jego twarzy. Oczywiście najbardziej znamienną cechą oblicza był duży, orli, wąski u nasady nos. Jego rozmiarów, wypukłości oraz lekkiego skrzywienia w lewo nie ośmielił się w naturalistyczny sposób przedstawić żaden malarz ani rzeźbiarz. Po matce kompozytor odziedziczył prostą linię brwi, zaś po ojcu pochylenie czoła do tyłu oraz kąty żuchwy, ujmujące w trójkąt dolną część twarzy. Oczy koloru szaro-niebieskiego były ustawione kącikami skośnie w dół. Małe usta odznaczały się kształtnością, a wąski, długi podbródek posiadał lekko zaznaczony dołek. Na wygląd dość dużej głowy wpływały wystające kości policzkowe, słabo rozwinięte łuki brwiowe i obecne guzy czołowe. Ponadto twarz kompozytora miała być obleczona delikatną, bladą cerą.

Trudno określić czy oblicze Chopina nosiło znamiona piękna i szlachetności, ponieważ oceny tego typu są zawsze subiektywne. W świetle powyższych opisów łatwiej być może zrozumieć opinię Liszta, który określił twarz Chopina jako „jedyną w swym rodzaju (…), bez wieku i płci”[2].

Po ustaleniu precyzyjnego rysopisu, zespół Sielużyckiego poddał szczegółowym pomiarom i konfrontacjom szesnaście wybranych portretów kompozytora, powstałych za jego życia oraz przejrzał ponad trzydzieści dalszych. W efekcie zdecydowano się wyróżnić kilka dzieł, jednak bez wskazania „zwycięzcy” tego nietypowego „konkursu”.

Do najwierniejszych portretów Chopina zaliczono dzieła Teofila Kwiatkowskiego, Ambrożego Mieroszewskiego, Antoine Bovy’ego i Ary Scheffera. Przyjętym kryteriom oceny odpowiadały w dalszej kolejności prace Antoniego Kolberga, Franza Xavera Winterhaltera, Eugene Delacroix i George Sand.

W podsumowaniu badań Sielużycki zamieścił bardzo surową opinię, że część pozostałych podobizn właściwie nie powinna być wystawiana i publikowana.

W tym miejscu wypada zadać pytanie czy idea przeprowadzania badań i rankingów podobnych powyższemu jest słuszna? Z punktu widzenia oczekiwań samego Chopina wobec tworzonych dla niego wizerunków – jak najbardziej.  Skłaniać ku temu mogą również, przytaczane przez Sielużyckiego, kompromitujące fakty publikowania przez prasę rzekomych portretów Chopina, które w rzeczywistości okazały się podobiznami Andersena i Shelleya. Milczeniem wypada też pominąć incydent omyłkowego wystawienia popiersia Staszica – jako wizerunku kompozytora – podczas VIII Konkursu Chopinowskiego[3].

Czy jednak zbyt krytyczny osąd ikonografii chopinowskiej nie zabija tego, co w sztuce ma ogromne znaczenie: artystycznej wizji twórcy i jego prawa do subiektywnego sposobu przedstawiania rzeczywistości? Artystów wielkiego formatu nie sposób przecież posądzać o brak rzemiosła i nieumiejętność odwzorowania iluzorycznego podobieństwa ludzi i przedmiotów. Jednakże w przypadku prac pomniejszych twórców czy wręcz amatorów pewna nieufność odbiorcy ma uzasadnienie. Badania Sielużyckiego wzmagają krytycyzm i zmuszają do zastanowienia czy charakter konkretnego wizerunku jest efektem zastosowania przez twórcę świadomego i subiektywnego filtra, czy po prostu mamy do czynienia z dziełem nieudolnym i artystyczne słabym.

W dobie poszukiwań najstarszych partytur nutowych, urtext’ów oraz wykonywania dzieł muzycznych na fortepianach z epoki, w czasach badań nad przyczyną zgonu kompozytora z uwzględnieniem współczesnej wiedzy medycznej, prawdopodobieństwo podjęcia kolejnych prób określenia wyglądu Chopina jest bardzo duże.

W 1999 roku Zygmunt Piotrowski dokonał komputerowej rekonstrukcji rysów twarzy kompozytora nakładając na siebie kilka portretów, dobranych w odpowiedniej skali. Za punkt wyjścia posłużył pierwszy dagerotyp, który następnie porównano z obrazem Ary Scheffera, akwarelą Marii Wodzińskiej i drugim dagerotypem.

010

Eksperymenty tego typu są bardzo interesujące, jednak analogicznie do percepcji muzyki, w odbiorze sztuk plastycznych ważną rolę spełniają indywidualne upodobania i preferencje odbiorcy. W przypadku portretów Chopina można i powinno się wskazywać te lepsze i gorsze, jednak ulubiony i najbliższy swemu sercu wizerunek i tak każdy wybierze sam.



[1] Cz. Sielużycki, „Biuściku mego do domu nie posyłaj… bo by się przelękli”, „Ruch Muzyczny” 1991, nr 1, s. 7. 

[2] F. Liszt, Chopin, Kraków 2010, s. 125.

[3] Cz. Sielużycki, „Biuściku mego…, op. cit., s. 7.


Copyright © 2015. All Rights Reserved